Blog poświęcony literaturze, sztuce i psom.
Usiłuję sobie wytłumaczyć, dlaczego książki i filmy o himalaistach są dla mnie trochę jak narkotyk. Jeżeli chodzi o góry to lubię patrzeć na nie albo z góry, albo z dołu. Nie jestem zwolenniczką wspinaczek, nie mówiąc o potwornym lęku wysokości, który dopada mnie nawet na niedużym murku( choć skądinąd wiele lat myłam okna na 11 piętrze, ale to zupełnie inna historia z wykorzystaniem przedziwnych technik mycia).
Czekałam więc na,, Broad Peak’’w reżyserii Leszka Dawida .Bohaterem filmu jest legendarny polski himalaista Maciej Berbeka, który po latach od chwili, gdy nie dociera na sam szczyt Broad Peaku ( z czym wiąże się jeden z wątków tej historii), wyrusza tam ponownie. Tym razem szczyt zostaje zdobyty, ale Berbeka i jeszcze jeden członek ekipy -Tomasz Kowalski z wyprawy nie wracają.
Wokół całej wyprawy toczyły się i toczą spory o działania czy ich brak wśród innych uczestników wspinaczki. Ciała Berbeki nie odnaleziono.
Film mówi jednak o czymś innym. Dla mnie z pogranicza metafizyki i psychologii. Berbeka wraca na Broad Peak, choć długo myśli, że to już tyle. Piękna i mądra żona, dzieci, praca -wydaje się, że to tak wiele. Wraca nie tylko dlatego, bo namawia go do tego Krzysztof Wielicki i cierpi ambicja. Wraca jakby wzywała go góra, budząca siłę zdobywcy i jednocześnie siłę przeznaczenia.
Zdjęcia kręcono w wysokich partiach Karakorum, dlatego wszystko wydaje się takie namacalnie bliskie. Znakomita rola Mai Ostaszewskiej jako żony bohatera, która wie, że nie zdoła zatrzymać ukochanego, ale przede wszystkim Ireneusz Czop, który tworzy Macieja Berbekę jako marzyciela, straceńca, górskiego Ikara. Obejrzyjcie.